niedziela, 10 kwietnia 2011

Violetteman!

W czwartek olałam matematykę (jak zwykle) i przyszłam dopiero na foto. Musieliśmy skończyć luksografię. Nie lubię tego. Zrobiłam to na odpieprz, byłe by było. Nawet nie wiem co dostałam, olać to. Dałam pani zdjęcia do korekty...podobał jej się profil Łajzy i brwi Krzycha. xD Muszę poprawić zdjęcia! Kazała mi powtórzyć ognisko...no bez przesady. Na rysunku kontynuowaliśmy malowanie martwej natury. Mamy nowy temat- "JA". Opowiedziałam jej o moim pomyśle i bardzo jej się spodobał! Namaluję mój portret w dwóch, surowych, kontrastujących ze sobą kolorach. Na podstawach projektowania pani wybierała emocje, które mamy realizować...wybrała mi przytłoczenie.

W piątek NIE olałam informatyki! Robiłam zadanie z polskiego, ale i tak coś czuję, że dostanę słabą ocenę...na geografii był sprawdzian. A w cholerę! Na angielskim była historia sztuki. Na fizyce oddałam panu zadanie domowe na reklamie KERFURA. Kiedy ładnie przepisałam je do zeszytu, to jeszcze było źle! Jak ja nienawidzę fizyki. Na chemii nie pamiętam co się działo. Po powrocie spotkałam się z Julią i Łajzą, pojechaliśmy na bułeczki do Chorzowa. Kiedy już tam dotarliśmy to okazało się, że bułeczek nie ma! Zirytowani postanowiliśmy iść do Mc'a. Zamówiliśmy i jeszcze kazali nam czekać! No skandal! Kiedy już dali nam nasze zamówienie poszliśmy usiąść na górze. Dałam Łajzie mój aparat i bawił się w tajnego agenta. Wracając wstąpiliśmy do Z-wojaka. Spotkaliśmy orzartego faceta z żabimi palcami.

W sobotę rano byłam u fryzjera. Było farbowanko, podcięcie i darmowy MANIKIUR. Wyszło cudownie! Mam fioletowe włosy, a między nimi są różowe pasma. No po prostu super! <3 Od wczoraj jestem Violetteman! O 18 jechaliśmy na osiemnaste urodziny Moniki. Na początku było kulawo, Monika po kryjomu płakała, że nikt się nie chce bawić. Ja i Eliza postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Włączyłyśmy odpowiednią muzykę i zaczęłyśmy wywijać na parkiecie. Reszta gości poszła w nasze ślady. I tak minął wieczór.  Nawet Michał, który powiedział, że nie będzie tańczył, odważył się i wyszedł do nas na dancing. Byłam tak zmęczona po tym tańcowaniu...usiadłam i kończyłam moje drugie piwo, była lekka bania, ale wypociłam ja na parkiecie. Czułam się jak Hannah Montana! xd Koło północy Eliza pojechała do domu, a ja nie miałam z kim siedzieć, bo nie znałam tych ludzi. Ale wytrzymałam do północy, kiedy Monika- solenizantka dostawała 18 razy pasem po tyłku. :D No...po tym się zebraliśmy do domu. Dowiedziałam się, że jadę z Michałem do Włoch, znowu!

Dzisiaj przyszła do mnie Julia i robiła mi zdjęcia, ja też jej przy okazji kilka fotek zrobiłam. Założyłam jej konto na FB. A wieczorek szłam do kościoła...nie byłam od miesiąca tam, a tu nagle musiałam iść. :/



1 komentarz:

Niqy pisze...

Fajny blog. Dodaję się :) natrafiłam na niego dzięki temu poprzedniemu na Onecie :)